Myślę, że ten wpis kolegi kończy temat i niech zostanie ku przestrodze dla innych szukających Multipli. Gdyby kolega napisał te informacje na początku tematu...
Mamy do czynienia z miłośnikiem modelu i wielki mój "szacun" dla kolegi, że się nie poddał i stanie się właścicielem tego niezwykłego eksperymentu rynkowego Fiata, który obojętnie czy się dany człowiek interesuje motoryzacją czy nie, to wzbudza diametralnie różne emocje, szczególnie w wersji MK1. Jedni są zachwyceni i mówią "tak brzydka, że aż piękna" a inni, że nigdy by do tego nie wsiedli nawet splunąć im żal.
Spacerując z bliskimi po zabytkowych uliczkach Lublina, czasem spotykaliśmy zaparkowaną gdzieś Multiplę. Dzieci szczególnie mówiły..."co za szkaradztwo, nigdy bym do takiego samochodu nawet nie wsiadła, nie wsiadł"...a ja się tylko uśmiechałem tajemniczo, bo od dawna chodził mi po głowie pomysł na przygodę z tym modelem ale nie dzieliłem się tym z nikim. W 2016 roku planowaliśmy wyjazd nad morze we czwórkę ( dwoje dorosłych plus nastoletnie dzieci)...Multiplę kupiłem "w ciemno" jak kolega, w tajemnicy przed bliskimi. Ryzyko było i owszem ale widać nie trafiłem tak źle. Dwa dni prałem tapicerkę i plastiki bo tak była Mulcia uświniona w środku. Naprawiłem linkę przedniego fotela i jakieś inne drobne usterki. Nie zdążyłem już uruchomić klimatyzacji, ponieważ okazało się po podjechaniu do serwisu, że instalacja jest nieszczelna i nie ma sensu próbować napełniać. Przyjechałem w okolice Lublina już w nocy. Wróciłem od rodziców z łódzkiego, gdzie zakupiona Multipla kilka dni stacjonowała. Następnego dnia mieliśmy wcześnie rano wyjechać...Moich bliskich troszkę zdziwiło, że przed domem było dziwnie jasno, gdy nadjechałem ale jeszcze niczego nie przeczuwali. Samochodu nie widzieli, bo u nas nie widać akurat z okien podjazdu. Jakież było rano zdziwienie, gdy okazało się, że nad morze jedziemy takim samochodem, hehe. Już w trakcie jazdy wszyscy Ci, co wcześniej kręcili głowami i "wieszali psy" na Mulci, to wprost zakochali się w niej i ten urok trwa do dziś. Mamy dwa inne samochody do jazdy codziennej ale gdy gdzieś jedziemy to dzieci się dopytują aby czy jedziemy Multiplą, a jeśli nie, to dlaczego bo ona taka fajna jest...ma tyle miejsca i w ogóle
Bardzo się cieszę, że poznaliśmy bliżej kolegę przy okazji tego tematu! Mam nadzieję, że kolega wybierze się Multiplą na najbliższy zlot do Rewala. Będzie miło kolegę poznać osobiście, bo widzę, że nie mamy do czynienia z laikiem a pasjonatem nie tylko tego modelu. Przepraszam za użycie określenia "pomroczność jasna". Nie miało być uszczypliwe...
Łezka w oku mi się zakręciła, gdy kolega wspomniał o posiadaniu również Syreny 105 o Fiata 126P. Syrena 105 w wersji Bosto była moim pierwszym samochodem w życiu niedługo po uzyskaniu prawa jazdy. W tamtych czasach trzeba było na samochód naprawdę uzbierać a mnie fascynowała uniwersalność tej wersji Syreny. Prawie półciężarówka, hehe.
A drugim samochodem w życiu był już właśnie Fiat 126P w wymarzonym kolorze czerwonym i obowiązkowo z "lotniczymi fotelami"
. Fiacik był nowiusieńki, przywieziony prosto z Bielska...W 1992 roku ceny szalały więc oficjalnie w salonach samochodów prawie nie można było spotkać...W informacji handlowej można było uzyskać tylko taką odpowiedź...laweta wyjechała do Bielska Białej i nie wiadomo kiedy samochody się pojawią.
Tuz przed północą miałem telefon od znajomego pracownika salonu, żebym przyjechał z odliczoną sumą po odbiór samochodu. Emocje, formalności itd. i pierwszy raz oraz jak dotąd ostatni, odjechałem nowym samochodem prosto z salonu. Nie wiem czy kolega miał tą przyjemność, przejechania się takim nowiusieńkim "Maluszkiem" ale dla mnie te pierwsze kilometry jazdy pachnącym fabryką samochodem, w którym nie było jeszcze żadnych luzów, zawieszenie przyjemnie sztywne, a silniczek pracował jak przysłowiowy zegarek, to był kosmos!
. To był 1992 rok...Takie były czasy, że po dwóch latach, przejechaniu 33 tys. kilometrów sprzedałem ten samochód kilkaset złotych drożej niż za niego dałem. Niestety sytuacja rodzinna mnie do tego zmusiła. O ten pierwszy nowy samochód bardzo dbałem, tak że po przejechaniu 33 tys. km, jak na tak mały samochodzik to bardzo dużo w krótkim okresie czasu, to lakier był w stanie idealnym. Żadnych obić, odprysków i zmatowień. Kupujący nie mógł uwierzyć, że tak duży przebieg...Dlatego uśmiech we mnie wzbudzają te dzisiejsze magiczne 200 tysięcy km bez względu na wiek auta...czy samochód ma 5 lat czy 15 lat, czy 25, to jakby nie jeździł a jeśli czasem się widzi oferty samochodów z przebiegiem 430 tys. km to tylko czapkę z głowy dla takiego człowieka ale jednocześnie jest to informacja, która odstrasza...Potencjalny klient woli się łudzić, że trafił na przebieg około 200 tys. i łudzi się, że trafił na okazję. Zawsze się zastanawiałem, gdzie się na rynku podziewają te tysiące pojazdów po TAXI i innych, które robią setki tysięcy km?
A do Fiata 126 P może jeszcze wrócę? Sentymenty, sentymenty...A! Jeszcze jedno...Mój niedawno zmarły ojciec miał Fiata 125P z 1987 roku od nowości. Samochód pewnie by został w rodzinie do dziś, gdyby rodzice pewnej zimy nie wpadli w poślizg i nie rozbili auta po 25 latach jazdy i przejechaniu "tylko" 67 tys. km. To był autentyczny przebieg.
A jako puentę dodaję zdjęcie taksówki jaka upolowałem robiąc zdjęcie mojej Multipli na palcu zamkowym w Lublinie
. Wciąż można zmówić kurs historycznym Fiatem 125 P